2.

Wieczorem nie słyszała kiedy wrócił, czy w ogóle wrócił. Prawie przez całą noc nie mogła spać, budziła się kilka razy, a za każdym razem Pawła nie było w sypialni. Nie miała siły wstawać, wiedziała, że jeśli gdzieś jest, to znowu zaczną się kłócić.
Dochodziła 6, kiedy w końcu podniosła się i narzucając na ramiona szlafrok, zeszła powoli na dół. Już będąc na schodach, dostrzegła światło palące się w kuchni. Kiedy stanęła w progu, zauważyła Pawła siedzącego przy stole. Słysząc jej kroki, odwrócił się w jej stronę.
- Nie śpisz?
- … - Pokręciła głową, biorąc do ręki szklankę i nalewając wody. - Jak się czuje Magda?
- Co?
- Słyszałam jak rozmawiałeś z Kingą. - Czuła jak z każdą chwilą coraz bardziej chce jej się płakać. - Gdzie byłeś w nocy?
- … - Pokręcił głową. - A gdzie miałem być?! Naprawdę masz mnie za takiego dupka? Myślisz, że mógłbym cię zdradzić?! - Podniósł głos.
- … - Odwróciła się do okna.
- Zawiozłem Kindze trochę rzeczy – zaczął – bo Piotrek siedzi z chorą Lenką. I masz rację. Widziałem się z Magdą. A wiesz co mi powiedziała? Że nie powinniśmy się widywać, bo dobrze widzi co się dzieje między nami.
- …
- A całą noc przesiedziałem tutaj. - Wstał z krzesła podchodząc do niej. - Musiałem sobie to trochę ułożyć. Majka... chodź, wróćmy do domu. Naprawdę nie chce się z tobą kłócić. Oboje musimy trochę odpuścić, wiesz? Maja... - Objął ją od tyłu, opierając brodę na jej ramieniu. - Kocham cie, przecież.

***

Odłożył walizkę pod ścianę w ich sypialni i wyszedł do przedpokoju, gdzie dziewczyna zdejmowała buty i płaszcz.
- Dzisiaj sobota, muszę jechać do „Oazy”... - Odezwał się. - Dasz sobie radę?
- Zawsze daję. - Wyminęła go, wchodząc do kuchni.
- Majka... - Westchnął, patrząc za nią. - Zjedz coś, słyszysz? Postaram się wrócić jak najwcześniej. Paa.
- Paa. - Wyszeptała do siebie, kiedy już wyszedł z mieszkania. Odłożyła kubek, w których chciała zaparzyć sobie kawę i bezradnie usiadła na krześle. Prawie sam ją spakował, przywiózł tutaj... Pozwoliła mu na to, ale co dalej nie miała pojęcia. Powiedział jej w końcu, że ją kocha, że muszą coś zmienić, ale przecież doskonale wiedziała, że to nie wystarczy, że to tylko słowa. A ona tak bardzo potrzebowała teraz kogoś bliskiego, poczucia bezpieczeństwa, które kiedyś przy nim odszukała...

***

Rozpakowała swoje rzeczy i usiadła na kanapie w salonie, podwijając nogi. Włączyła telewizor, jednak w ogóle nie potrafiła skupić uwagi na tym, co działo się na ekranie. Cały czas jej wzrok wędrował w stronę telefonu leżącego tuż obok. Mecenas obiecał, że zadzwoni, kiedy jej matka dotrze na miejsce, że powie co i jak... W końcu sięgnęła po komórkę i wybrała numer Jana.
- Słucham.. - Po kilku sygnałach usłyszała w słuchawce głos mężczyzny.
- Dzień dobry... Wiem, że miał Pan zadzwonić, ale...
- No właśnie, Maju... - Westchnął
- Martwię się. - Wtrąciła się drżącym głosem.
- Wszystko jest w porządku. Twoja mama jest w swoim mieszkaniu, w poniedziałek pójdzie pierwszy raz do pracy... Mnie do jutra nie ma w Warszawie. Jeśli będziesz chciała, możemy zobaczyć się we wtorek.
- Mhm...
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Do widzenia.
Rozłączyła się, przymykając oczy. Spod jej powiek znowu zaczęły wydostawać się łzy.

***

Było kilka minut po 21 kiedy udało mu się wyrwać z 'Oazy'. Wiedział, że powinien wrócić wcześniej, ale jak w każdą sobotę było mnóstwo do zrobienia i przygotowania na wieczór.
Kilkanaście minut później dotarł do mieszkania. Kiedy wszedł do środka, wszędzie było ciemno. Odwiesił kurtkę i zajrzał do sypialni. Jednak kiedy nie znalazł tam Majki, skierował swojego kroki do salonu. Zauważającą ją skuloną na kanapie, podszedł ku niej, kucając obok.
- Maja... śpisz? - Delikatnie położył dłoń na jej ramieniu.
- Nie... - Wyszeptała, a w jej głosie od razu usłyszał, że płacze.
- Kochanie... - Przejechał dłonią po jej policzku, ścierając łzy. - Mecenas dzwonił?
- Ja dzwoniłam. Mówi, że wszystko dobrze. - Odpowiedziała, podnosząc się do pozycji siedzącej i podciągając nogi pod brodę.
- Nie płacz już... - Usiadł obok niej. - Nie możesz się ciągle tak bardzo przejmować...
- Paweł! Jak mam się nie przejmować?! To moja mama! - Poderwała się z kanapy, patrząc na niego. - Chodź tu, chodź... - Złapał ją za rękę, powodując, że usiadła z powrotem na kanapie. - Maja, przecież ja wiem. Ja też nic z tego nie rozumiem, ale dobrze wiesz, że to nie pomoże... Nie można ciągle płakać. Chodź. - Objął ją ramieniem, przytulając mocno.
- Ale ja nie umiem... Chciałabym wiedzieć, dlaczego to wszystko...
- Wiem...
Przez dłuższy czas siedziała milcząc. Przymknęła oczy, czując jak delikatnie gładzi jej plecy. Teraz kiedy był tak blisko i przytulał ją z czułością i troską, znowu mogła poczuć to bezpieczeństwo, za którym tak długo tęskniła. Ale z drugiej strony przecież doskonale sobie zdawała sprawę, że wcale nie jest dobrze i nie jest jak dawniej. Wróciły teraz słowa jej matki. Dzień przed wyjazdem kobiety długo rozmawiały. Bożena próbowała ją przekonać, by spokojnie porozmawiała z Pawłem, by spróbowała go zrozumieć odkładając na bok zazdrość. Przecież najważniejsze było, że się kochali.
- Przepraszam. - Wyszeptała po chwili.
- Za co? - Zapytał zdezorientowany, odsuwając ją delikatnie od siebie i spoglądając na jej twarz.
- Za rano. - Odwróciła wzrok. - Nie powinnam tego mówić.
- Daj spokój. - Odpowiedział wstając z kanapy i zbierając ze stołu porozkładane faktury.
Chciała spróbować się przemóc, zastosować się do rad matki i wykazać dobrą wolę ale czuła, że to bez sensu. Paweł nic nie powiedział, ani teraz, ani rano kiedy miał prawo się oburzyć ale widziała, że zrobiła mu przykrość. Po raz kolejny pokazała, że mu nie ufa.




Komentarze

Popularne posty