20.
W poniedziałek rano
obudził ją dźwięk telefonu Przemka. Mężczyzna od razu odebrał,
wychodząc z pokoju. Po chwili wrócił i usiadł na jej skraju
łóżka. Otworzyła oczy, spoglądając na niego pytająco.
- Obudziłaś się... Muszę jechać do kancelarii. Dzisiaj pewnie wrócę dopiero wieczorem... A ty śpij jeszcze, masz jeszcze czas. - Musnął czule jej policzek i zabierając kilka rzeczy, teczkę wyszedł do salonu. Kilkanaście minut później usłyszała jak zamykają się drzwi wejściowe. Od razu zamknęła oczy, wtulając się mocno w poduszkę. Tak bardzo chciała jeszcze zasnąć.
Obudziła się godzinę później. Wstała powoli, kierując się do kuchni. Uśmiechnęła się, znajdując na stole przygotowane kanapki. Nie miała pojęcia, kiedy zdążył to przygotować. Zaparzyła herbatę i usiadła przy stole.
Jakiś czas później, zabierając pusty talerzyk, poderwała się, chcąc go odstawić do zlewu i pójść się przebrać. Od razu jednak chwyciła się mocno krawędzi stołu, a talerz upadł na podłogę, rozbijając się z trzaskiem. Usiadła powoli z powrotem, oddychając głęboko. Drżącą dłonią sięgnęła po kubek i zrobiła kilka łyków. Odczekała dłuższą chwilę i kiedy prawie całkiem przestało jej się kręcić w głowie, podniosła się i przykucnęła ostrożnie, zbierając kawałki szkła. Wrzuciła wszystko do kosza i powoli skierowała się do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą i spojrzała w lustro. Ciągle serce biło jej dwa razy szybciej. Przysiadła na brzegu wanny, próbując zebrać myśli. Za godzinę powinna wychodzić na zajęcia... Ale chyba jednak jedna sprawa była ważniejsze niż studia. Nie mogła dłużej czekać, musiała się dowiedzieć. Przebrała się, przeczesała włosy i zakładając płaszcz wyszła z mieszkania. Świeże, zimowe powietrze od razu sprawiło, że poczuła się lepiej. Swoje kroki skierowała do osiedlowej apteki.
- Obudziłaś się... Muszę jechać do kancelarii. Dzisiaj pewnie wrócę dopiero wieczorem... A ty śpij jeszcze, masz jeszcze czas. - Musnął czule jej policzek i zabierając kilka rzeczy, teczkę wyszedł do salonu. Kilkanaście minut później usłyszała jak zamykają się drzwi wejściowe. Od razu zamknęła oczy, wtulając się mocno w poduszkę. Tak bardzo chciała jeszcze zasnąć.
Obudziła się godzinę później. Wstała powoli, kierując się do kuchni. Uśmiechnęła się, znajdując na stole przygotowane kanapki. Nie miała pojęcia, kiedy zdążył to przygotować. Zaparzyła herbatę i usiadła przy stole.
Jakiś czas później, zabierając pusty talerzyk, poderwała się, chcąc go odstawić do zlewu i pójść się przebrać. Od razu jednak chwyciła się mocno krawędzi stołu, a talerz upadł na podłogę, rozbijając się z trzaskiem. Usiadła powoli z powrotem, oddychając głęboko. Drżącą dłonią sięgnęła po kubek i zrobiła kilka łyków. Odczekała dłuższą chwilę i kiedy prawie całkiem przestało jej się kręcić w głowie, podniosła się i przykucnęła ostrożnie, zbierając kawałki szkła. Wrzuciła wszystko do kosza i powoli skierowała się do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą i spojrzała w lustro. Ciągle serce biło jej dwa razy szybciej. Przysiadła na brzegu wanny, próbując zebrać myśli. Za godzinę powinna wychodzić na zajęcia... Ale chyba jednak jedna sprawa była ważniejsze niż studia. Nie mogła dłużej czekać, musiała się dowiedzieć. Przebrała się, przeczesała włosy i zakładając płaszcz wyszła z mieszkania. Świeże, zimowe powietrze od razu sprawiło, że poczuła się lepiej. Swoje kroki skierowała do osiedlowej apteki.
***
Siedziała na podłodze, opierając się plecami o wannę. Według instrukcji na opakowaniu musiała zaczekać 10minut. W jej oczach delikatnie cały czas iskrzyły się łzy. Tak strasznie się bała... Co będzie jeśli na teście pojawią się dwie kreski? Co ma zrobić? Komu powiedzieć? Co powiedzieć? Ukryła twarz w drżących dłoniach, próbując się choć trochę uspokoić. Od zawsze marzyła o dużej rodzinie. Tak bardzo chciała mieć dzieci, ale przecież nie teraz, nie w takiej sytuacji... W końcu powoli wyciągnęła dłoń po test leżący tuż obok. Zamknęła na chwilę oczy i odwróciła niewielki przedmiot. Przez kilka sekund wpatrywała się w wynik, jakby próbując zrozumieć co to znaczy. Wyraźne dwie kreski. Tak bardzo nie chciała tego zobaczyć. Przecież... nie mogła teraz być w ciąży! Powtarzała to ciągle w myślach, czując jak po jej policzkach spływają łzy.
Dopiero po dłuższym czasie była w stanie uspokoić się chociaż trochę. Łzy przestały spływać w końcu po jej twarzy, ale serce wcale nie zaczęła bić wolniej. Tak strasznie się bała... Zmusiła się, by podnieść się z podłogi i podchodząc do umywalki, przemyła twarz zimną wodą. Nie wiedziała co ma robić. Czuła tylko, że potrzebuje kogoś komu może wszystko powiedzieć. Nie wiele myśląc wyszła z łazienki i sięgnęła po kurtkę i torebkę. Już miała wychodzić z mieszkania, kiedy w ostatnim momencie wróciła do łazienki i podniosła z podłogi test. Jeszcze raz spoglądając na okienko, w którym pojawiał się wynik i w końcu zaciskając na nim dłoń, wyszła z mieszkania.
***
Modląc się w duchu, by Sylwia była w domu, nacisnęła dzwonek do jej drzwi. Dopiero po dłuższej chwili usłyszała krzątanie po drugiej stronie. W końcu Okońska pojawiła się w progu, spoglądając z zaskoczeniem na dziewczynę.
- Maja?
- … - Od razu jej oczy na nowo zaszły łzami. Nie potrafiła nad nimi zapanować i znowu zaczęły spływać po jej policzkach.
- Boże, co się stało? Majka? - Wprowadziła ją do środka, nie odrywając wzroku od jej twarzy.
- … - Bez słowa przeszła do salonu i usiadła na kanapie. Ukryła twarz w dłoniach, nie wiedząc od czego zacząć.
- Maja... - Usiadła obok niej, kładąc dłoń na jej ramieniu. Miała wrażenie, że przeżywa deja vu. Chojnacka znowu przyszła do niej zapłakana i roztrzęsiona. - Powiedz coś. Mała...
-
Zro... zrobiłam test. - Wyszeptała.
- Co? Jaki test?
- Ciążowy. Jestem w ciąży.
- Coo?! - Spojrzała na nią wyraźnie zaskoczona.
- Jestem w ciąży. - Powtórzyła, patrząc na przyjaciółkę z przerażeniem w oczach. - Sylwia... co ja... - Urwała i kompletnie się rozpłakała.
- Maja... - Przez chwilę nie wiedziała co zrobić. W końcu przytuliła ją, dając się wypłakać. Przez jakiś czas siedziała, zupełnie nic nie mówiąc. Powoli docierał do niej sens wypowiadanych przez przyjaciółkę słów.
W końcu Chojnacka odsunęła się od niej delikatnie.
- Sylwia... Co ja teraz zrobię? - Zapytała wciąż zapłakanym głosem.
- Nie płacz już, proszę... Popatrz na mnie. - Ujęła jej dłonie. Cały czas nie wiedziała jak ma rozmawiać z dziewczyną. Stopniowo zaczynała rozumieć, dlaczego właśnie tak zareagowała. - Maja... Porozmawiajmy spokojne, nie płacz... Zawsze... - zaczęła niepewnie, spoglądając w jej załzawione oczy – zawsze marzyłaś o dziecku...
- Ale nie tak... - Wstała z kanapy i podeszła do okna, odwracając się do Sylwii tyłem i opierając drżące dłonie na parapecie.
- Myślisz... że to jest...
- Nie wiem. Sylwia, o to chodzi, że nie wiem! - Odwróciła się i spojrzała bezradnie przyjaciółce prosto w oczy. - Nie wiem czyje to dziecko... - Wyszeptała, a po jej policzkach znowu spłynęły przejrzyste łzy. - Miałam... miałam nadzieję, że nie, że... ostatnio tak źle się czułam... nie mogłam już czekać... - Usiadła bezradnie na kanapie. - Co ja mam robić? Przemek od razu zauważy, że coś się dzieje...
- Mała, po pierwsze spokojnie, nie możesz panikować. A po drugie... Majka musisz mieć pewność, pójść do lekarza... Wiesz, że test ma prawo się mylić.
- Wierzysz w to?! Że akurat ja?!
- Po prostu musisz się upewnić. Trzymaj. - Podała jej komórkę. - Umów się.
- Ale Sylwia...
- Umów się. - Powtórzyła i posyłając jej ciepły uśmiech, wyszła z pokoju, przechodząc do kuchni. Wróciła kilkanaście minut później z dwoma kubkami gorącej herbaty w dłoniach. - I co? - Spojrzała na Maję, stawiając naczynia na stoliku.
- Dopiero po jutrze. - Podniosła wzrok na przyjaciółkę, jednocześnie czując jak ogarnia ją kolejna fala płaczu.
- … - Bez słowa usiadła obok niej i przytuliła mocno do siebie. - Dasz radę, słyszysz? Jak chcesz, to pójdę z tobą.
- … - Przytaknęła, próbując zapanować nad łzami spływającymi po jej policzkach. - Chcę.
- Co? Jaki test?
- Ciążowy. Jestem w ciąży.
- Coo?! - Spojrzała na nią wyraźnie zaskoczona.
- Jestem w ciąży. - Powtórzyła, patrząc na przyjaciółkę z przerażeniem w oczach. - Sylwia... co ja... - Urwała i kompletnie się rozpłakała.
- Maja... - Przez chwilę nie wiedziała co zrobić. W końcu przytuliła ją, dając się wypłakać. Przez jakiś czas siedziała, zupełnie nic nie mówiąc. Powoli docierał do niej sens wypowiadanych przez przyjaciółkę słów.
W końcu Chojnacka odsunęła się od niej delikatnie.
- Sylwia... Co ja teraz zrobię? - Zapytała wciąż zapłakanym głosem.
- Nie płacz już, proszę... Popatrz na mnie. - Ujęła jej dłonie. Cały czas nie wiedziała jak ma rozmawiać z dziewczyną. Stopniowo zaczynała rozumieć, dlaczego właśnie tak zareagowała. - Maja... Porozmawiajmy spokojne, nie płacz... Zawsze... - zaczęła niepewnie, spoglądając w jej załzawione oczy – zawsze marzyłaś o dziecku...
- Ale nie tak... - Wstała z kanapy i podeszła do okna, odwracając się do Sylwii tyłem i opierając drżące dłonie na parapecie.
- Myślisz... że to jest...
- Nie wiem. Sylwia, o to chodzi, że nie wiem! - Odwróciła się i spojrzała bezradnie przyjaciółce prosto w oczy. - Nie wiem czyje to dziecko... - Wyszeptała, a po jej policzkach znowu spłynęły przejrzyste łzy. - Miałam... miałam nadzieję, że nie, że... ostatnio tak źle się czułam... nie mogłam już czekać... - Usiadła bezradnie na kanapie. - Co ja mam robić? Przemek od razu zauważy, że coś się dzieje...
- Mała, po pierwsze spokojnie, nie możesz panikować. A po drugie... Majka musisz mieć pewność, pójść do lekarza... Wiesz, że test ma prawo się mylić.
- Wierzysz w to?! Że akurat ja?!
- Po prostu musisz się upewnić. Trzymaj. - Podała jej komórkę. - Umów się.
- Ale Sylwia...
- Umów się. - Powtórzyła i posyłając jej ciepły uśmiech, wyszła z pokoju, przechodząc do kuchni. Wróciła kilkanaście minut później z dwoma kubkami gorącej herbaty w dłoniach. - I co? - Spojrzała na Maję, stawiając naczynia na stoliku.
- Dopiero po jutrze. - Podniosła wzrok na przyjaciółkę, jednocześnie czując jak ogarnia ją kolejna fala płaczu.
- … - Bez słowa usiadła obok niej i przytuliła mocno do siebie. - Dasz radę, słyszysz? Jak chcesz, to pójdę z tobą.
- … - Przytaknęła, próbując zapanować nad łzami spływającymi po jej policzkach. - Chcę.
***
Majka siedziała na kanapie, obejmując dłońmi kubek. Nieobecny wzrok miała wbity w okno przed sobą.
- Mała... - Sylwia zwróciła na siebie jej uwagę, wchodząc do salonu. - Gdybym tylko mogła zostałabym z tobą, ale naprawdę muszę iść do pracy... - Przykucnęła obok dziewczyny.
- Wiem... - Przytaknęła, odzywając się szeptem. - Tylko... mogłabym sobie tutaj posiedzieć? - Spojrzała na nią z nadzieją. - Przemek wraca dopiero wieczorem, ale chyba nie chcę iść do domu.
- Pewnie, że możesz. - Uśmiechnęła się do niej ciepło. - Zaraz znajdę ci klucze. I zjedz coś. W lodówce na pewno znajdziesz coś dla siebie. - Mówiła wychodząc do przedpokoju. Gdy wróciła do pokoju, kładąc na stoliku komplet kluczy, oczy Chojnackiej znowu były pełne łez.
- Maja... - Położyła dłoń na jej ramieniu.
- Znowu nie byłam na zajęciach, znowu nic nie napisał i przez następne dwa dni nie napiszę... Sylwia ja nie daję rady. - Zwróciła twarz w jej stronę, pozwalając łzą spływać po policzkach.
- … - Bez słowa, zamknęła ją w swoich ramionach, delikatnie gładząc po głowie.
- Idź już. - Wyszeptała po dłuższej chwili.
- Odezwij się potem jak będziesz już w domu, okej?
- … - Skinęła głową. - Dziękuję.
***
- Sylwia, do cholery! Ile razy mam mówić! - Paweł spojrzał na Okońską, podchodząc do baru. - Miałaś zrobić zamówienie!
- A możesz przestać się na mnie wyżywać?! Ja ci nic nie zrobiłam! - Zabrała z baru kartkę i wyszła do magazynu.
Nie potrafiła się dzisiaj na niczym skupić. Cały czas myślała o Majce. Zwłaszcza patrząc na Zduńskiego, nie potrafiła myśleć o niczym innym. Co jeśli Majka naprawdę jest w ciąży z Pawłem? Teraz, po tym wszystkim... Z drugiej strony, też nie życzyła dziewczynie, by dziecko było Przemka. Przecież dopiero prawie co się poznali, zamieszkali ze sobą z dnia na dzień. To nie był dobry moment na tak poważne zmiany. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji. Wzdychając, rozejrzała się po pomieszczeniu. Musiała chociaż na chwilę oderwać się od tych myśli i zabrać do pracy. Zdecydowanie nie miała ochoty na kolejne ścięcie z Pawłem. Odkąd Maja powiedziała mu prawdę i wyprowadziła się do prawnika, cały czas swoją złość wyładowywał na niej. Nie potrafiła jednak mieć do niego o to żalu. Wziął się do pracy, starał się, by wszystko wyglądało normalnie, ale ona doskonale widziała, jak bardzo jest mu ciężko, jak próbuje zagłuszyć ból. Obserwowała z boku jego wszystkie związki, sama była z nim związana przed pewien czas i widziała, że ten z Chojnacką był zupełnie inny. Ją kochał naprawdę. A jednak znowu wszystko się rozpadło i to w taki sposób, w który nigdy by nie uwierzyła.
***
Powoli weszła do mieszkania, zdjęła kurtkę i buty, położyła torebkę na komodzie w przedpokoju i wysyłając krótkiego sms'a Sylwii, usiadła na kanapie. Podciągnęła kolana do góry i objęła je ramionami. Łzy przestały się w końcu zbierać nieustannie w jej oczach, ale niezmiennie tak cholernie się bała. Te dwa dni po prostu musiała przetrwać, nie pokazując po sobie, że coś się dzieje, że coś jest nie tak. Wszystkim będzie się martwić po wizycie u lekarza. Okońska miała rację – dopóki nie miała pewności nic nie mogła zrobić, postanowić. Mimo wszystko jednak nie mogła się pozbyć myśli co jeśli... Po dłuższym czasie podniosła się z kanapy i przeszła do łazienki. Odkręciła ciepłą wodę i dodała do niej płynu do kąpieli. Kilkadziesiąt minut później, kiedy nadal leżała w wannie przykryta białą pianą, usłyszała jak Przemek wchodzi mieszkania.
- Majka?! - Zawołał, nie zauważając jej nigdzie.
- Zaraz wychodzę! - Odkrzyknęła automatycznie, jednocześnie czując jak jej serce znowu przyspiesza. Nie wyobrażała sobie, jak ma spojrzeć mu w oczy.
- Mogę? - Uchylił drzwi łazienki i wsunął głowę. - Cześć Kochanie. - Uśmiechnął się, podchodząc ku niej i muskając jej usta.
- … - Cały czas walczyła ze sobą, by jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- Zimne prawie! - Stwierdził, zanurzając dłoń w wodzie. - A już chciałem się przyłączyć. - Uśmiechnął się.
- Zaraz przyjdę. Z... zrobisz kolację? - Odezwała się niepewnym głosem, unikając jego spojrzenia.
Kiedy chwilę później wyszedł, od razu sięgnęła po ręcznik i owijając się nim wyszła z wanny. Założyła koszulkę, spodnie od dresu i spojrzała w lustro. Przemyła twarz zimną wodą, próbując się uspokoić. Oparła się dłońmi o umywalkę i zrobiła kilka głębokich wdechów, powtarzając sobie w myślach, że wszystko jest dobrze. W końcu wyszła z łazienki, powoli kierując się w stronę kuchni. Przemek stał przy szafkach zupełnie pochłonięty przygotowywaniem kolacji. Dopiero ustawiając kanapki na talerzu, zauważył ją opierającą się o futrynę.
- … - Uśmiechnął się. - Siadaj, jeszcze tylko herbata. - Sięgnął do szafki na wysokości jego oczu i wyjął z niej dwa kubki.
Przez całą kolację, chociaż było jej cholernie trudno, starała się zachowywać jak najnaturalniej. Próbowała całą swoją uwagę skupić na słowach prawnika, który w skrócie opowiadał jej o sprawach w kancelarii. Sama wspomniała, że mieli na uczelni ciężki dzień i jest wykończona, próbując w ten sposób wytłumaczyć swoja chwilowe rozkojarzenie.
Komentarze
Prześlij komentarz